Cięty dowcip, kpina, ironia tocharakteryzuje publicystykę Stanisława Michalkiewicza, dawnego mentora Janusza Korwin-Mikkego. Bardzo często balansował na granicy a nierzadko ją przekraczał. Oburzano się, cytowano domagając się wyciagnięcia konsekwencji. A błyskotliwy i niebojaźliwy Michalkiewicz miał ich w głębokim poważaniu. To co dzisiaj przeczytałam na jego blogu oburzyło mnie jednak i wbudziło pogardę dla jego przaśnej wręcz głupiej, chamskiej publicystyki. Wszystkim sobie może gębę wycierać. To prostak, ambitny prostak. A oto i cytat z tego pana:
"Nie ma przypadków, są tylko znaki - mawiał ś.p. ks. Bronisław Bozowski. I oto otrzymaliśmy niezwykle wymowny znak. Oto podczas czyszczenia szamba w miejscowości Karczówka w województwie lubuskim, zginęło aż siedem osób. Zaczęło się od tego, że jedna wpadła w szambo, a pozostałe rzuciły się ją ratować, ale kiedy wskoczyły do szamba, natychmiast zatruły się siarkowodorem, który zarówno ze względu na temperaturę otoczenia, jak i inne okoliczności, występował w tym szambie w wyjątkowo wysokim stężeniu. Krótko mówiąc - szambo w Karczówce znakomicie pasuje do politycznego demi-mondu ukształtowanego przy „okrągłym stole”. Stężenie trującego gazu już dawno przekroczyło poziom śmiertelny, toteż wszelkie próby oczyszczenia szamba metodami konwencjonalnymi nie tylko skazane są na niepowodzenie, ale dodatkowo zagraża każdemu normalnemu człowiekowi, który taką próbę by podjął. Normalnemu - bo bezpieczniacy właśnie w takich miejscach mają najodpowiedniejsze warunki rozwoju, rodzaj niszy ekologicznej w środowisku naturalnym.
Stanisław Michalkiewicz