Wczoraj Jacek Kurski został prezesem Telewizji Polskiej a dzisiaj jego rodzony brat Jarosław Kurski , v-ce naczelny Gazety Wyborczej przemawiał na demonstracji Komitetu Obrony Demokracji / jak jeszcze zdążył powiedzieć nieodżałowany ojciec Góra, Komitet Obrony D.py/ w "obronie wolnych mediów". Nieprzywykłym do tego głosem w przeciwieństwie do brata, przekonywał zebranych, że nie tylko państwowe media PiS zabrał i wszystkich stamtąd wyrzuci ale także dobierze się do prywatnych mediów a potem organizacje pozarządowe zawłaszczy. Brat przeciw bratu, sprytnie to wymyślono i wykorzystano. Czarne i białe, diabeł i anioł a matka jedna. Jak Ona to godzi, czyją stronę trzyma? Wiadome jest jedno, matki zawsze mają słabość do młodszego syna a Jacek to z pewnością oczko w głowie . Czyli Jacek jest po dobrej stronie mocy. Matka Kaczyńskich żyła w komfortowej sytuacji, dwóch synów , te same poglądy, harmonia. No, ale to bliźniacy. A tu, chyba dziesięcioletnia różnica wieku i diametralnie odmienne poglądy. Czyżby Jacek Kurski, syn marnotrawny, który powrócił do PiS-u tylko dlatego został prezesem TVP, że jego brat jest vice naczelnym Gazety Wyborczej, że powstał KOD, i żebyśmy właśnie takie starcie idei obserwowali, i wybrali? Bardzo to piarowsko sprytne.
A jeszcze Jarosław na końcu przemowy do "tłumu" wykrzyknął: "Nie każdy Kurski jest do kitu!" . Normalnie Kain i Abel.